piątek, 30 sierpnia 2013

a może nad morze













a może nie?

miesiąc temu. dawno i nieprawda. już nawet ślady po opaleniźnie zniknęły. został tylko smak makaroników, emocje z plażowych koncertów (Brodka <3) i wkurw na wszędobylskie reklamy, porozklejane, porozwieszane, niechciane przez nikogo, a mimo to istniejące wszędzie gdzie nie spojrzę.

a dziś? raz tu, raz tam, potem znów tu, ale tylko po to by wziąć czyste ciuchy i znów jechać. to zdecydowanie nie dla mnie.

ale dobra. nie narzekam, w końcu przecież doczekałem się tego, na co czekałem od dawna. idzie nowe. olaboga!

poza tym to idzie też jesień, więc <3


ach, no i miałem napisać też, że mam dość tego bloga itp. ale teraz, kiedy usiadłem i zacząłem pisać, to tak jakoś przyjemniej mi się zrobiło. i nawet perspektywa, że nikt pewnie tego nie przeczyta, nie wydaje się niczym strasznym. ot, piszę sobie dla samego pisania, własnej satysfakcji czy coś.

4 komentarze:

  1. A jednak ktoś przeczytał ;). Zdjęcia mają fajny klimat, gratuluję. Już nie mogę się doczekać, kiedy znowu się tam przejadę. Jesienią morze jest najpiękniejsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O proszę! Cieszę się w takim razie ;)
      I dziękuję :)
      Od ponad 10 lat jeżdzę nad morze, ale zawsze latem; nigdy nie byłem tam jesienią (która jest nomen omen moją ulubioną porą).

      Usuń
    2. To polecam, jak będziesz miał okazję ;) Idealnie mi się tam myśli i "wraca do siebie", kiedy już czuję, że nie nadążam za codziennym pędem.

      Usuń
    3. Jeśli tylko będę miał okazję, z pewnością tak zrobię :)

      Usuń